2018/04/24

Co nie co o podróżach, które już za nami.. Cz. 4: Autostop, podróżowanie w pojedynkę, nocowanie na dziko

Autostop i podróżowanie w pojedynkę.. - Chorwacja / Węgry + Erasmus w Pradze.

Kolejnym już trzecim moim wyjazdem studenckim był 4 miesięczny pobyt w czeskiej Pradze. Studia na wydziale wychowania fizycznego wyróżniały się organizowanymi kursami w formie krótkich obozów. Dzięki temu spędziłem kilka dni na wspinaniu się po skałkach, jeżdżeniu i bieganiu na nartach, a także na obozie team buildingowym z wieloma różnymi atrakcjami terenowymi. Sam pobyt w Pradze był również bardzo udany, życie w tym mieście uważam za naprawdę przyjemne. Duża ilość fajnych parków, dobra komunikacja miejska, fajne zabytkowe miejsca, a także wiele możliwości wieczornych imprez czy poprostu miejsc gdzie można fajnie spędzić czas ze znajomymi (koncerty, wystawy, wydarzenia plenerowe itp).
Plecak - mój jedyny kompan w podróży

 
Pod koniec pobytu w Pradze, wraz z ekipą poznaną na Erasmusie narodził się pomysł wspólnego wyjazdu w cieplejsze rejony Europy.. Do dziś z wielkim sentymentem wspominam podróż do Chorwacji, głównie ze względu na to że pierwszy etap pokonać musiałem zupełnie sam, a droga była długa i wyboista.. Na fali wcześniejszych, pozytywnych doświadczeń wycieczkowych, nabrałem dużo odwagi, a że znajomi z Erasmusa jechali grupą na wycieczkę po Chorwacji to postanowiłem nie wahać się ani chwili. Zaraz po weselu w Poznaniu, na które musiałem przyjechać, postanowiłem dojechać samodzielnie do Chorwacji, a mój spontaniczny pomysł z zapakowaniem plecaka i ruszeniem przed siebie autostopem po prostu zacząłem realizować.. Nigdy wcześniej nie jechałem autostopem (no oprócz jakiegoś krótkiego odcinka razem z kimś), dlatego miałem wiele obaw i wątpliwości. Czasu na zastanawianie się jednak nie było. Aby nieco przyspieszyć moją podróż postanowiłem podjechać pociągiem bliżej granicy polsko-
czeskiej i dopiero w dalszą trasę jechać autostopem. Brak doświadczenia pokierował mnie do Kłodzka.. co jak się okazało nie było dobrym wyborem, bo trasa do Czech stamtąd nie jest żadną główną drogą i samochody kursowały bardzo rzadko.. Wydawało mi się, że nie jest wcale źle, nie oczekiwałem jakoś bardzo długo w jednym miejscu, jednakże wszyscy którzy tamtędy przejeżdżali byli mieszkańcami okolicznych wiosek i pokonanie pierwszych 100 km zajęło mi cały dzień, zaliczając co najmniej 15 różnych samochodów.
Nadchodził zmrok, a ja dojechałem zaledwie na obrzeża Ołomuńca (a planowałem dojechać do Wiednia..). Wrażenia targającego człowiekiem gdy znajduje się sam, w kompletnej du..ie, przy nadchodzącej nocy, na jakimś rozjeździe autostrad, nie widząc żadnych budynków nawet.. - to naprawdę nie do opisania co człowiekowi przez myśli przechodzi. Na autostopa nie widziałem szans, bardzo mocno rozważałem (wraz z nadchodzącym zmęczeniem i ciemnością) rzucenie się w śpiwór w krzaki kilka metrów od autostrady i przeczekanie do rana.. ale cóż ludzie pisali, że zawsze takie miłe rzeczy ich spotykają w podróży stopem, a ja już pierwszej nocki mam spać w tak beznadziejnym miejscu?. Postanowiłem ruszyć w stronę miasta Ołomuńca. Dotarłem do osiedla, z końcowym przystankiem tramwajowym. Było już po 21.. Postanowiłem w złości na to jak mało trasy pokonałem, pojechać na dworzec i zabrać jakiś pociąg lub autobus w dalszą trasę.. Jakież rozczarowanie mnie spotkało gdy dojechałem o 22:10, a jak się dopiero wtedy okazało ostatnie jakiekolwiek transporty odjechały o 22:00.. Kolejny raz bezradność, złość i brak pomysłu co robić..
Pierwszy nocleg pod chmurką..
Nocleg na niewielkim dworcu wraz z bezdomnymi? Zapach nie zachęcał.. Co ze sobą zrobić, dochodzi 23, w obcym mieście bez pomysłu, ale totalnie zdeterminowany by nie marnować pieniędzy na nocleg. Nie wiem co mną pokierowało, postanowiłem wrócić na pętle tramwajową z której przyjechałem - pomyślałem, że rano stamtąd będę miał szanse złapać dalszy transport, a nocleg także jakoś bardziej przemawiał za mną na odludziu, z dala od cywilizacji, aniżeli w środku miasta pomiędzy bezdomnymi. Wróciłem.. błąkałem się jakiś czas pomiędzy halami na obrzeżach miasta.. nadeszło zmęczenie.. położę się na trochę, muszę odpocząć.. nie będę rozbijał namiotu, żeby nie wzbudzać podejrzeń i w razie czego być gotowy do szybkiej ewakuacji.. karimata, śpiwór jest jakiś ładny połać trawy, wydaje się ciemno, nie będzie mnie widać.. położyłem się około 2 w nocy.. O 5 obudziłem się, a kilka metrów obok mnie skakała sobie sarenka. Rozglądam się po okolicy - masakra, zupełnie inaczej to miejsce wyglądało w nocy!, a ja na połaci trawy, pomiędzy jakimiś halami, widoczny z każdej możliwej strony! Sic! Czas się stąd zbierać. Ołomuniec jednak okazał się pechowym miejscem, kilka godzin spędzonych na łapaniu stopa i totalnie huśtawka emocjonalna, dopadło mnie zrezygnowanie.. Kolejny raz powędrowałem do pętli tramwajowej znalezionej poprzedniej nocy, ponownie dojechałem do dworca i wykupiłem bilet na autobus do Brna. O.. ciepły, wygodny autobus.. przespałem całą drogę.. :) Niestety czeskie miasta nie były dla mnie przyjazne. Zebrałem siły, i z Brna postanowiłem jechać dalej autostopem.. Musiałem ponownie wyjechać z centrum miasta na jakąś wyjazdówkę. Dojechałem.. znowu 3-4 godziny i nic... Ehh szkoda mi czasu na kolejny nocleg pod gwiazdami. Dzięki uprzejmości pani ze stacji benzynowej, sprawdziłem autobus do Wiednia i wróciłem na dworzec. W Wiedniu byłem już umówiony z Peterem - moim znajomym z couchsuringu, dlatego byłem spokojny o dach nad głową. Przy okazji znowu Peter zabrał mnie na szybkie zwiedzanie miasta i zapewnił komfortową noc.
Niespodziewane spotkanie z Laurą w Zagrzebiu.
Kolejnego dnia, wiedząc jak trudne jest wyjechanie z centrum ogromnego miasta, nie zastanawiając się wziąłem kolejny autobus do Zagrzebia, a tam zupełnie przypadkowo spotkałem Laurę - koleżankę z Finlandii poznaną na Erasmusie, ona także zwiedzała Chorwację korzystając z ostatnich tygodni semestru. Korzystając z tego spotkania postanowiliśmy pozwiedzać trochę stolicę. Jeszcze tego samego dnia wsiadłem jednak w autobus na wybrzeże, a dokładniej do Zadaru, gdzie powinni się znajdować moi znajomi. Okazało się jednak, że z powodu mojego opóźnienia.. moi znajomi przemieścili się już z Zadaru nieco dalej wzdłuż wybrzeża.., a ja dojechałem do miasta już późnym wieczorem.. Na dotarcie do znajomych nie było więc szans. Byłem na wybrzeżu, jest ciepło, ja nabrałem z powrotem odwagi - na plaży na pewno znajdzie się jakieś fajne miejsce do nocowania. Nie było to tak łatwe, jak myślałem, nie znając totalnie terenu, krążyłem wzdłuż plaży, jednak w mieście trudno znaleźć jakiś ustronny skrawek ziemi.. Przeszedłem wzdłuż miasteczko dwa razy i wkońcu zdecydowałem się rzucić namiot w wysokiej trawie na wylocie z miasta. Była już znowu noc, cicho spokojnie.. zasnąłem zmęczony kolejny raz bardzo szybko. Bardzo zdziwiłem się za to rano - kolejny raz miejsce za dnia wyglądało zupełnie inaczej niż nocą. Gdy otworzyłem namiot o 8 rano, kilka metrów ode mnie na plaży było już kilku plażowiczów. Mimo, że mój namiot w (jednak nie tak dobrym ukryciu w trawie) wyglądał dość smutno, to nikt nie zwrócił uwagi. Ja także się już nie przejmowałem, zażyłem cudownej kąpieli w morze z samego rana, a następnie urządziłem sobie śniadanie w postaci starych kanapek na środku plaży, a w koło miałem porozwijane namiot i karimatę, aby nieco przeschły na słońcu.
Pierwszy nocleg na Chorwackiej plaży, mimo trudności - szczęśliwy
Krótki spacer po mieście i cóż, trzeba odezwać się do znajomych i ruszyć w pogoń za nimi. Ooo nie! Kolejny raz niemiła niespodzianka! Mój telefon wyłączył się, a przypadkowo w kieszenie wdusił mi się nieprawidłowy PIN kilkukrotnie i potrzebny był kod PUK. No to jestem kolejny raz w du..ie! Znowu emocje szargały mną - te pozytywne, bo jestem już w Chorwacji, jest ciepło, ładnie, miło.. ale znowu cel w postaci dotarcia do przyjaciół się skomplikował. Szczerze myślałem, że już ich nie spotkam i spędzę wakacje w Chorwacji zupełnie samotnie. Gdybym chociaż znał numer telefonu do kogoś z nich.. Zadzwonić do domu? Wiedziałem, że aktualnie i tak nikt nie będzie w stanie odnaleźć mojego kodu PUK, żeby mi go podać.. Eh, no nic postanowiłem liczyć na szczęście i ruszyć w kierunku gdzie byli ostatnio moi znajomi, chociaż wiedziałem, że codziennie także oni planowali zmieniać miejsce pobytu. Wyszedłem z miasta i zacząłem łapać stopa, przejechałem kawałek, łapałem kolejnego stopa i tu niespodzianka.. dzwoni mój telefon, a ja mogę odebrać połączenie!? Szok, myślałem że jest wyłączony, a widocznie była to blokada jakaś, ale telefon funkcjonował i mogłem odebrać rozmowę! Dzwonił znajomy z grupy do której miałem dojechać. Przedstawił mi krótko jaki mają plan na dzisiaj i ruszyłem w pogoń. Na szczęście udało mi się sprawnie dotrzeć i odnaleźć ich.
Ekipa autostopowiczów wreszcie w komplecie.
Kolejny tydzień spędziliśmy razem w 7 osób codziennie podróżując autostopem wzdłuż chorwackiego wybrzeża i nocując w namiotach na plaży / wybrzeżu. Podczas jednego z takich noclegów kolejny raz nie obyło się bez przygód. Zawsze wybieraliśmy miejsca z dala od cywilizacji, a namioty rozbijaliśmy po zmroku. Pewna miejscówka nie okazała się szczęśliwa.. O 5 nad ranem rybacy właśnie na naszym skrawku plaży dokonywali połowu ryb w sieci rybackiej.
Łapania stopa za pomocą napisu z miejscowością docelową.
oraz na kciuk oraz flagę Polski ;).
Jeden z noclegów w bajecznym miejscu..













Od świtu kilku mężczyzn biegało wkoło naszych namiotów krzycząc coś w obcym języku. Naprawdę nie wiedzieliśmy co się dzieje, a wyjść z namiotu było strach. Dopiero jak zrobiło się jasno, okazało się że to rybacy, i po ich odpłynięciu mogliśmy zanurzyć się w dalszy sen. Po Chorwacji autostopem jeździło się już naprawdę bardzo sprawnie mimo, że byliśmy dużą grupą z łatwością docieraliśmy w kolejne miejsca. Równie szybko udało mi sie wraz z koleżanką złapać transport z Chorwacji do Węgier, gdzie kolejne dni spędziliśmy nad Balatonem. Mimo wielu nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, podróż ta bardzo wiele mnie nauczyła - dała mi nauczkę za nieprzygotowanie się i zbyt dużą bojaźliwość. Jednak poprzez moje gapiostwo przeżyłem tak niesamowite emocje, które zmieniają charakter, wzmacniają, budują i zostawiają wspomnienia na całe życie.


Wiele kilometrów z plecakiem na sobie w takich miejscach jest czystą przyjemnością.! :)



















































 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz